Urodzona: 21.03.2001
Zainteresowania: jeździectwo (ujeżdżenie)
Życiowe motto/credo: “The secret of getting ahead is getting started” 🙂
Zuza, dlaczego konie?
Jak byłam mała rodzice zabrali mnie do stajni na pierwszą jazdę, jestem typem osoby, która jak już zacznie coś robić łatwo się nie poddaje, więc tak już zostało 🙂
Jak to się zaczęło?
Pierwsze jazdy zaliczyłam w wieku 8 lat i od tamtego czasu jeżdżę regularnie. Na początku były to treningi skokowe na kucach, w szkółkach jeździeckich, a kiedy przesiadłam się na duże konie zdecydowałam, że chcę spróbować innej dyscypliny i tak już do dziś trenuje ujeżdżenie.
Jak wyglądały początki?
Było ciężko. Po pierwszych upadkach zaczęłam się bać jazdy na kucach, nie potrafiłam się z nimi “dogadać”. Bardzo chciałam trenować, więc pomimo strachu nie poddawałam się, ale początków nie wspominam najlepiej.
Co daje Ci ta aktywność?
Konie i jazda konna nauczyły mnie przede wszystkim planowania swojego czasu. Nie jest łatwo pogodzić szkołę, naukę i wyjazdy do stajni sześć razy w tygodniu. Szczególnie biorąc pod uwagę, że jeden taki wyjazd zajmuje około 3 godziny. Wymagało to ode mnie od samego początku doskonałej organizacji. Konie są zwierzętami, od których nie da się niczego uzyskać na siłę, więc przez te lata nauczyły mnie też wiele cierpliwości.
Co jest największym wyzwaniem w tym sporcie?
Każdy koń jest inny, więc pomimo że istnieje jakiś ogólnie przyjęty schemat pracy z nimi, trzeba być bardzo “elastycznym”. Ponadto konie nie rozumieją wszystkiego tak, jak ludzie. Przyjeżdżając do stajni musimy pozbyć się “bagażu” całego dnia, złych emocji. Jeśli zaczniemy pracę z koniem będąc “negatywnym”, on nie będzie współpracował. Myślę, że to też jest spore wyzwanie, ale jednocześnie sposób na “reset” 🙂
Najgorszy moment?
Upadek na samym początku. Kucyk, z którego spadłam nie należał do najgrzeczniejszych, więc w momencie, w którym spadałam, zaczął biec szybciej. Moja noga utknęła w strzemieniu, więc ciągnął mnie kilkadziesiąt metrów głową w dół po placu. Skończyło się wybitym barkiem i kucykową traumą 😛 Oprócz tego, kiedy jeszcze jeździłam w szkółce, bardzo przeżyłam sprzedaż mojego ulubionego konia. Naprawdę dobrze się z nim dogadywałam i po cichu liczyłam na to, że kiedyś będzie mój. Niestety ktoś mnie uprzedził. Długo nie mogłam się z tym pogodzić, ale takie momenty są chyba nieuniknione na początku przygody z jeździectwem.
Najlepszy moment?
Moment, w którym dostałam mojego pierwszego konia, kiedy stała w stajni owinięta różową kokardą ❤️ oraz każde nasze wygrane zawody.
Czy wiążesz swoją przyszłość z końmi?
Nie wyobrażam sobie, żeby koni w moim życiu nie było. Moim marzeniem jest własna stajnia, ale żeby spełnienie go było możliwe potrzebne jest jeszcze wiele pracy. Z pewnością do tego dążę 🙂 Na pewno chciałabym też rozwinąć się sportowo i być może w przyszłości zarabiać na robieniu tego, co kocham np. jeżdżąc młode konie 🙂
Dzięki za rozmowę,
MNK